czwartek, 29 grudnia 2016

Dluuuga nieobecność.

Witam się z Wami pod koniec roku 2016. Roku, który utwierdził mnie w tym, że życie tak naprawdę nie jest bajką. Mimo to było wiele cudownych chwil, których nie zapomnę.
W sierpniu moje największe cudo skończyło rok. Mimo tego, że było naprawdę gorąco, duszno i ociężale to wszyscy bawili się świetnie. Julka swój tort jadła samodzielnie, ale nie rękami. Pakowała wszystko od razu do buzi. Śmiesznie to wyglądało. Ale przecież brudne dziecko to szczęśliwe dziecko.
We wrześniu zaczęła chodzić. Nie obyło się bez naszego płaczu, oczywiście ze szczęścia. Niedźwiedź był i jest bardzo dumny. Jula od tamtej pory bardzo się usamodzielniła, ale też stała się bardzo nieusłuchana. To mały człowiek - demolka.
W listopadzie Julę dopadło zapalenie oskrzeli, szybko się wyleczyła. Za to ja zarażając się od niej doprowadziłam się do okropnego stanu, mianowicie do zapalenia płuc. Tak więc moje urodziny (19 listopad) nie były zbyt fajne, mimo tego, że spędzaliśmy je w większym gronie. Pomimo dwóch antybiotykoterapii kaszel jest do tej pory. Pojawił się też kolejny problem po drodze niecały tydzień temu - zapalenie okostnej. Od tamtej pory musiałam zacząć brać o wiele silniejszy antybiotyk, przez co musiałam Księżniczkę odstawić od piersi.
Myślałam, że to będzie katorga. Spodziewałam się terroru i ciągłego płaczu. Najgorsza była oczywiście pierwsza noc. Budzenie się co chwilę z płaczem, na szczęście wystarczyło tylko się poprzytulać i była chwila spokoju. Ja oczywiście tej nocy nie mogłam spać z bólu. Następne dwie noce były o wiele lepsze, budziła się tylko 3 razy przez całą noc. Teraz jest luksus - nie budzi się w ogóle! Jestem z niej bardzo dumna! Najwyraźniej dorosła już do tego momentu i odstawienie nie było problemem.
Teraz pozostaje nam pożegnać ten rok i przywitać 2017, który mam nadzieję będzie jeszcze lepszy niż 2016. Życzę Wam cudownie spędzonego Sylwestra i może nie idealnego roku 2017, ale takiego jaki Wam się marzy.