piątek, 10 lipca 2015

Powrót do rzeczywistości.

Szkoda. Wielka szkoda, że wróciliśmy. Niestety Niedźwiedź musiał wrócić do pracy, a ja miałam wizytę u okulisty.

Wycieczka na Szreniawę bardzo dobrze nam zrobiła. Nie tylko odzyskaliśmy komfort psychiczny, ale również fizyczny. Pomimo upałów i gigantycznej opuchlizny stóp czułam i bawiłam się świetnie. Czyste powietrze i przede wszystkim czysta woda, bo prosto ze studni głębinowej. Skóra i włosy dzięki temu odżywione.
Nie da się tam długo spać. Czemu? Nie wiem. Może ze względu na powietrze.
Z samego rana wychodzi się w kapciach z domu (jeszcze w pidżamie), przechodzi po trawie pokrytej zimną rosą i łapie spory haust powietrza. Takie coś stawia na nogi lepiej niż kawa. Aż chce się żyć. Moim rytuałem po wyjściu z domu było siedzenie przed kuchnią i oglądanie jak słońce powoli ukazuje się na podwórku i nagrzewa trawę.

Jedynym minusem wizyty tam była ciotka. Bardzo upierdliwa. Lubi się wymądrzać. Traktowała mnie jakby ciąża była chorobą. Według niej nie można chodzić na boso po trawie (nagrzanej), bo przeziębię nerki. Muszę słuchać poważnej muzyki, bo przecież dziecko będzie głupie jak cokolwiek innego posłucham. Naczyń też nie myć, bo się zmęczę. Przecież to jest śmieszne. Nie dało się wpuścić tego jednym uchem, a wypuścić drugim, bo było to cały czas powtarzane. I ten wzrok jak robiłam coś nie po jej myśli. Na szczęście wyjechała po dwóch nocach. Od momentu jej wyjazdu było świetnie.

Przykro było wracać do miasta. Niestety trzeba było.
Wizyta u okulisty była wczoraj. Nasiedziałam się, bo miałam kropione oczy. Obok mnie siedziała starsza Pani, która w kółko powtarzała ,,taka młodziutka, śliczna dziewczynka". Podziękowałam oczywiście, chociaż nie byłam pewna czy to komplement, bo przecież taka ,,młoda i śliczna" i już z ,,brzuchem". Niestety mimo tego, że mam 21 lat wyglądam o wiele młodziej. Bynajmniej tak mi bardzo dużo osób powtarza.
Zostałam zbadana i na szczęście nie ma przeciwwskazań do naturalnego porodu. Zobaczymy co jeszcze powie kardiolog po obejrzeniu wyników z holtera.

W poniedziałek, tj. 13.07. idę z Niedźwiadkiem na USG zobaczyć naszą Kruszynkę. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze niedawno robiłam test, a tu już prawie rozwiązanie. Nie mogę się doczekać, aż przytulę moje Maleństwo.

Porodu i bólu porodowego się nie boję. Boję się o to czy moja Kruszynka będzie dobrze traktowana przez personel. Chciałabym żeby wszystko przebiegło dobrze, bez komplikacji i żeby Juleczka była zdrowa. Trzeba być dobrej myśli.

Zdjęcie ze spaceru po lesie. Zbieraliśmy jagody. Pyszności

34 tydzień. Jak dla mnie brzuszek malutki, ale jakie wielkie szczęście tam się mieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz