piątek, 14 sierpnia 2015

Cały czas pod górkę.

Tak się składa, że naszej Kruszynce chyba się nie spieszy na świat. Z tego powodu, jeśli nic przez weekend się nie ruszy będę zmuszona położyć się w szpitalu. Po badaniach zobaczymy co dalej. Jedno jest pewne, ze szpitala bez Myszki nie wyjdę.

środa, 5 sierpnia 2015

Coraz bliżej.

Po dzisiejszej wizycie u Pani ginekolog jeszcze bardziej nie mogę się doczekać. Zostały równe dwa tygodnie do terminu, a tu już rozwarcie na jeden palec. Kruszynka jest odwrócona prawidłowo, więc nic tylko czekać, aż się zacznie coś dziać. Jeszcze tylko jutro na pobranie krwi i dokupienie rzeczy dla Malutkiej.

Ten upał jest okropny, nie da się normalnie oddychać. Niedźwiedź pracuje teraz na popołudnia, więc nie mam co liczyć na wypady nad wodę. Najgorsze jest tylko to, że podczas pobytu w szpitalu może trafić mi się taka okropna pogoda. Nie wiem jak to wytrzymam.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Cudownie.

Od trzech dni jestem mężatką. Dalej nie potrafię sobie tego uświadomić. Trudno będzie przyzwyczaić się do nowego nazwiska.

W piątek rano Niedźwiedź wybrał się na dworzec do Katowic po moją rodzinkę. Była wielka radość jak się w końcu zobaczyliśmy. Bardzo bałam się, że im się tu nie spodoba. Stało się wręcz odwrotnie. Po śniadanku wybrałam się z Niedźwiedziem i Pauliną (moją siostrą) na zdjęcie tego nieszczęsnego holtera. Po powrocie do domu zaczęło się wielkie szykowanie. Wszyscy gotowi do boju, więc wyszliśmy. O 14:50 miał odbyć się nasz ślub. Po dotarciu na miejsce okazało się, że poprzednia para młoda i ich goście byli bardzo nieuprzejmi, nawet nie mieliśmy odrobinki miejsca żeby wejść do sali. Po wejściu zobaczyliśmy znajomą twarz, mianowicie kierowniczkę urzędu, z którą omawialiśmy i załatwialiśmy ślub. Mieliśmy cichą nadzieję, że będzie nam udzielała ślubu. Świetnie to wszystko rozegrała. Piękne wiersze o miłości i małżeństwie wyciskały wszystkim łzy. Szkoda tylko, że to wszystko tak szybko się działo. Po uroczystości wybraliśmy się do taty Niedźwiedzia na poczęstunek. Było świetnie i pysznie. Wróciliśmy w nocy do domu, by następnego dnia wybrać się na zwiedzanie. Bardzo mnie to zmęczyło, ale nie żałowałam. Bardzo cieszy mnie to, że spodobało się tu mojej rodzince.

Niestety wczoraj z samego rana musieli wrócić do domu. Niestety obowiązki. Na szczęście jak urodzi się nasza Kruszynka to znów przyjadą. Nie mogę się doczekać mojego Maleństwa jak i ich powrotu do nas.


38 tydzień ciąży, a po mnie tego nie widać. Brzuszek mały, nawet lekarze w szpitalu co chwilę pytali dla upewnienia który to tydzień. Ale skoro Kruszynka jest zdrowa to nie ma co się martwić.