Po wizycie kontrolnej okazuje się, że nasza Kruszynka nadrobiła te stracone tygodnie. Tak więc termin porodu pozostaje taki jaki był na początku, czyli 19 sierpień. Wyniki cytologii dobre, jeszcze tylko USG bodajże w środę i kolejna wizyta kontrolna w czwartek. Zobaczymy co będzie dalej. Krzywa cukrowa zrobiona (nikomu nie polecam), wyniki odbiorę przed wizytą.
A teraz, uwaga ... 31 lipca odbędzie się nasz ślub. Jestem taka szczęśliwa. Tylko po przemyśleniu tego wszystkiego wychodzi na to, że będę musiała przed samym ślubem pojechać szybko do lekarza oddać holter. Możliwe, że dam radę dogadać się, by przełożyć to na jakiś inny dzień. Mimo wszystko, teraz zaczyna się czas wielkich przygotowań. Muszę znaleźć sobie jakąś śliczną, zwiewną sukienkę, żeby wyglądać w miarę dobrze. Brzuszek doda uroku. Obrączki jeszcze nie wybrane, ale mamy jeszcze na to czas. Możliwe, że w ciągu kilku najbliższych dni wybierzemy i zamówimy.
W piątek lub sobotę wyjeżdżamy na wieś do babci Niedźwiedzia. Ciekawe jakie komentarze i pytania będą szły w naszą stronę. Na szczęście jedziemy większą grupą, więc będziemy mieli obrońców w razie czego. A czas myślę, że będzie spędzony świetnie. W końcu wieś, środek lasu, grill, świeże powietrze. Odpoczniemy. Musimy, bo w końcu niedługo pojawi się nasza Kruszynka i nie będzie czasu na sen, czy odpoczynek.
Jestem w trakcie robienia ciasta na jutrzejszy dzień, bo będziemy mieli gości. Przyjdą wszyscy, żeby umówić się co do wyjazdu. Poza tym miłe, duże towarzystwo to to, co lubię. Będzie wesoło.
Tak więc przez najbliższy tydzień będzie bardzo dużo się działo, zobaczymy jak nam to wyjdzie. Kolejny post myślę, że będzie dopiero po powrocie do domu, ewentualnie po czwartkowej wizycie u lekarza. Tymczasem żegnam się, do następnego razu.
niedziela, 28 czerwca 2015
wtorek, 16 czerwca 2015
Nie panikujmy.
Nie panikujmy - powiedział mój kardiolog. Tylko jak nie panikować po takich podejrzeniach? Wyniki badań EKG nie wyszły dobrze. Do założenia holter, a później zobaczymy co z tego będzie. Leki mam dalej brać. Boję się, że ta wada może zaszkodzić Kruszynce. Niestety pozostaje mi tylko czekać i robić badania.
Przez to humor zepsuty doszczętnie, nie wiem jak się cieszyć z czegokolwiek. Nerwy mnie roznoszą. Tylko siedzę i myślę. Oby jeszcze Pani ginekolog nie zepsuła mi humoru jeszcze bardziej. 24 się okaże.
Nie mam ochoty bardziej się rozpisywać, bo nie wiem nawet co mam pisać.
Mogę napisać, że bierzmowanie na którym byliśmy w sobotę było świetne. Dużo śmiechu i pysznego jedzenia. Niedźwiedź był smutny, bo jego ulubionych klusek nie było. Monika na szczęście odegrała się pyszną karkówką w żurawinie.
Czas się żegnać, bo i tak nic więcej nie wycisnę z głowy. Do następnego razu.
Przez to humor zepsuty doszczętnie, nie wiem jak się cieszyć z czegokolwiek. Nerwy mnie roznoszą. Tylko siedzę i myślę. Oby jeszcze Pani ginekolog nie zepsuła mi humoru jeszcze bardziej. 24 się okaże.
Nie mam ochoty bardziej się rozpisywać, bo nie wiem nawet co mam pisać.
Mogę napisać, że bierzmowanie na którym byliśmy w sobotę było świetne. Dużo śmiechu i pysznego jedzenia. Niedźwiedź był smutny, bo jego ulubionych klusek nie było. Monika na szczęście odegrała się pyszną karkówką w żurawinie.
Czas się żegnać, bo i tak nic więcej nie wycisnę z głowy. Do następnego razu.
wtorek, 9 czerwca 2015
Podsumowanie długiego weekendu.
Długi weekend był świetny. W czwartek rodzinka zaproszona do nas na obiadek. Męczyłam się z tymi krokietami od rana, ale się udało. W piątek natomiast wybraliśmy się całą grupą do taty. Jak zwykle była świetna zabawa i jeszcze lepsze jedzenie. Oczywiście następnego dnia po powrocie do domu mieliśmy jeszcze pełne żołądki. Na spotkaniu stwierdziliśmy, że wybierzemy się w te nasze nieszczęsne 10 (jeszcze) osób do babci na wieś. Zapewne tak się stanie na początku lipca. Będzie świetnie.
W sobotę z samego rana wybraliśmy się do Katowic. A po co? Oczywiście po wózek dla naszej Kruszyny. Na szczęście nie zgłupieliśmy i kupiliśmy używany za (jak to mówi Niedźwiedź) bezcen. Stan świetny. Kobieta od której odkupiliśmy ten wózek zakupiła go swojego czasu za ponad 3 tysiące. Jest wszystko. Gondola, nosidełko, spacerówka, do tego dwa śpiwory, łatwo składający się stelaż, torbę. Wszystko mocowane jest na 'klik', więc na nasze szczęście nie trzeba kombinowania, bo przy moich zdolnościach wózek już na samym początku byłby zniszczony.
W sobotę po południu jak się okazało i co uwielbiam, znów mieliśmy gości. Aż chce się żyć, bo ma się dla kogo. Niedziela zaś spędzona we dwójkę w domu.
Przez cały weekend upały i duchota nie do zniesienia. Stopy jak balony, miałam problem z założeniem butów. Pieczenie niemiłosierne, ale trzeba to przeżyć. Teraz, gdy jest nieco chłodniej ból jest odczuwalny w mniejszym stopniu, opuchlizna też nieco mniejsza, ale dalej jest. Niestety to dopiero początek.
W sobotę wybieramy się do taty na bierzmowanie Karoliny, jestem ciekawa co z tego będzie. Na pewno będzie to spotkanie twarzą w twarz z rodowitymi Ślązakami, ciężko będzie się dogadać, ale myślę, że damy radę.
Na tą chwilę mogę życzyć miłego dnia. Cieszmy się życiem, bo jutro może nie nadejść.
W sobotę z samego rana wybraliśmy się do Katowic. A po co? Oczywiście po wózek dla naszej Kruszyny. Na szczęście nie zgłupieliśmy i kupiliśmy używany za (jak to mówi Niedźwiedź) bezcen. Stan świetny. Kobieta od której odkupiliśmy ten wózek zakupiła go swojego czasu za ponad 3 tysiące. Jest wszystko. Gondola, nosidełko, spacerówka, do tego dwa śpiwory, łatwo składający się stelaż, torbę. Wszystko mocowane jest na 'klik', więc na nasze szczęście nie trzeba kombinowania, bo przy moich zdolnościach wózek już na samym początku byłby zniszczony.
W sobotę po południu jak się okazało i co uwielbiam, znów mieliśmy gości. Aż chce się żyć, bo ma się dla kogo. Niedziela zaś spędzona we dwójkę w domu.
Przez cały weekend upały i duchota nie do zniesienia. Stopy jak balony, miałam problem z założeniem butów. Pieczenie niemiłosierne, ale trzeba to przeżyć. Teraz, gdy jest nieco chłodniej ból jest odczuwalny w mniejszym stopniu, opuchlizna też nieco mniejsza, ale dalej jest. Niestety to dopiero początek.
W sobotę wybieramy się do taty na bierzmowanie Karoliny, jestem ciekawa co z tego będzie. Na pewno będzie to spotkanie twarzą w twarz z rodowitymi Ślązakami, ciężko będzie się dogadać, ale myślę, że damy radę.
Na tą chwilę mogę życzyć miłego dnia. Cieszmy się życiem, bo jutro może nie nadejść.
poniedziałek, 1 czerwca 2015
Poniedziałkowa krzątanina.
Czas cieszyć się piękną pogodą. Aż chce się wyjść. Wizyta u kardiologa zaplanowana jest dopiero na 15 czerwca. Czyli mam dwa tygodnie spokoju. W międzyczasie trzeba będzie jeszcze zrobić USG, sprawdzić czy Myszka się dobrze rozwija. Tabletki na nadciśnienie, które dostałam sprawują się świetnie, tylko organizm musi przyzwyczaić się do obniżonego ciśnienia. Stąd ta senność.
Od rana krzątam się po mieszkaniu. Robię zupkę dla Niedźwiedzia. Na pewno się ucieszy, bo w końcu kalafiorowa. Miałam również pomocnika przy obieraniu ziemniaków.
A oto mój mały pomocnik. Pilnował czy ziemniaki są prawidłowo pokrojone.
Przeszłam się do warzywniaka, a tam truskawki po 5 zł za kilogram. Nie mogłam się oprzeć. Dla Niedźwiadka to również dobra wiadomość, bo ten Łasuch na słodycze zje truskawki zamiast słodkości.
Zupka dalej w trakcie gotowania. Moje samopoczucie coraz lepsze, a szaleństwa Julki w brzuszku coraz bardziej odczuwalne dla Niedźwiedzia. W nocy jest najbardziej kopany jak go przytulę. Świetne uczucie i wrażenie jakby Kruszynka pokazywała nam, że chce już nas zobaczyć.
Brzuszek oczywiście rośnie, bo przecież niepokojące by było jakby nie rósł. Nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę naszą Juleczkę. A może okaże się, że to jednak chłopiec. Nigdy nic nie wiadomo, wszystko może się zmienić.
Zostało jeszcze pranie do zrobienia, więc trzeba kończyć posta. Oby świetny humor dopisywał jak najdłużej. Takiego humoru życzę również wam.
Od rana krzątam się po mieszkaniu. Robię zupkę dla Niedźwiedzia. Na pewno się ucieszy, bo w końcu kalafiorowa. Miałam również pomocnika przy obieraniu ziemniaków.
A oto mój mały pomocnik. Pilnował czy ziemniaki są prawidłowo pokrojone.
Przeszłam się do warzywniaka, a tam truskawki po 5 zł za kilogram. Nie mogłam się oprzeć. Dla Niedźwiadka to również dobra wiadomość, bo ten Łasuch na słodycze zje truskawki zamiast słodkości.
Zupka dalej w trakcie gotowania. Moje samopoczucie coraz lepsze, a szaleństwa Julki w brzuszku coraz bardziej odczuwalne dla Niedźwiedzia. W nocy jest najbardziej kopany jak go przytulę. Świetne uczucie i wrażenie jakby Kruszynka pokazywała nam, że chce już nas zobaczyć.
Brzuszek oczywiście rośnie, bo przecież niepokojące by było jakby nie rósł. Nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę naszą Juleczkę. A może okaże się, że to jednak chłopiec. Nigdy nic nie wiadomo, wszystko może się zmienić.
Zostało jeszcze pranie do zrobienia, więc trzeba kończyć posta. Oby świetny humor dopisywał jak najdłużej. Takiego humoru życzę również wam.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



