Nie wiem czy tak można to nazwać - ale jestem, po długim czasie nieobecności w końcu mogę opisać co się wydarzyło.
Po wielu trudach w ciąży jak i w trakcie porodu udało się. Julia urodziła się 20.08.2015r o godzinie 13:25. Ważyła 3040g i mierzyła 53cm.
17.08 wybrałam się do szpitala ze skierowaniem od ginekologa na obserwację, z racji tego, że mam nadciśnienie. Termin porodu był planowany na 19.08. Byłyśmy badane i obserwowane. Według USG Mała miała ważyć 2640g (podobno aparaty do USG potrafią mylić się nawet o 500g). Już drugiego dnia Kruszyna zaczęła straszyć lekarzy. Na wieczornym KTG nie ruszała się, według mnie ona po prostu spała. Budzili ją, szarpali mnie za brzuch, żeby tylko zaczęła się ruszać, ale nic z tego. Już nawet lekarze rozważali nad cesarskim cięciem. To, że mówiłam, że 10 minut temu jeszcze szalała nic ich nie obchodziło, jakbym była powietrzem. Na szczęście jeden z lekarzy pomyślał i podłączyli mnie pod odżywczą kroplówkę. Mała w moment się obudziła i zaczęła szaleć.
Z racji tego, że od przyjścia do szpitala cały czas miałam rozwarcie na dwa palce to zdecydowano, że 20.08 zostanie mi podana oksytocyna na wywołanie porodu.
O godzinie 7:15 zostałam zabrana z oddziału patologii ciąży na salę porodową. Leżałam i leżałam i nic się nie działo. Około godziny 12 został przebity pęcherz płodowy. No i ZACZĘŁO SIĘ. To było dosłownie kilka skurczy zanim zaczął się właściwy poród. Wszystko tak szybko przebiegało, że byłam zdezorientowana. Gdy Mała została już wyciągnięta czekałam tylko i wyłącznie na płacz, ale była cisza. Wzrok lekarzy mówił sam za siebie, na szczęście po chwili usłyszeliśmy piękny i donośny płacz. Oksytocyna i szybki poród dosłownie rozerwały mnie od środka. Podano mi relanium. Założono mi sporo szwów. To co działo się po tym jak zabrali Małą do ubrania prawie nic nie pamiętam. Pamiętam jedynie przerażony wzrok Niedźwiedzia jak wywozili mnie z sali. Nie zdążył na poród.
Dziś Julia ma 14 dni, a my z każdym dniem kochamy ją coraz mocniej.
Teraz nic, tylko patrzeć jak rośnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz